Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od siebie ;p Ogólnie 2 kółka towarzyszą mi od dzieciaka, te z silnikiem i te bez, ale tylko te związane z off'em. W swojej karierze miałem już dwóch protoplastów DRZ:
350 S'ke:

I N'ke:

Wszystko przy tych motkach robiłem sam, a nawet gorzej, bo po okolicy serwisowałem ludziom te motocykle i można powiedzieć, że silnik Derata znam w 70%. Elektrykę i tym podobne też ogarniam, bo w N'ce sam zrobiłem od początku większość instalacji nie licząc zapłonu i wiązki prądnica-moduł:

Tutaj taki mały śmiszny gif, co picasa sama zrobiła: https://goo.gl/photos/GgFgMBDvq4rXS6FdA" target="_blank
Później była kosiarka 2'takt, z racji tego, że moja była 2'ga połówka chciała się nauczyć jeździć legalnie, a weszło prawo z 125, na papieże było jak trzeba, a swoje jechało. Ale życie poszło dalej, drugiej połówki nie ma, a 125 było za wolno, więc na wiosnę ją opyliłem i postanowiłem wreszcie pójść w stronę wymarzonej pomarańczy. Motocykle jakie oglądałem to EXC, LC4'ki w SM i Huski, za cholerę nie chciałem kolejnej Japonii, a tym bardziej Suzuki, a jeszcze tym bardziej DR. Ale ferelnego dnia pojechałem do Kraka na zakupy do ikeii i stało się. Tutaj mała przeklejka z innego forum, bo nie chcę mi się pisać tego kolejny raz:
"Jak już pisałem, ja byłem skłonny kupić umęczoną huskę, bądź Ktm'a, bo wiem jak rynek wygląda, i nie jeden motocykl widziałem. DRZ'tek nie brałem totalnie nawet pod uwagę, pojechałem na to zerknąć, o tak, bo byłem w okolicy. Jak ją zobaczyłem, to cholera, nie miałem się czego czepić... To była krótka piłka, 45 minut namysłu w ikeii i jedząc tam obiad stwierdziłem, że nie ma, będę sobie w brodę pluł, że jej nie kupiłem, walcząc może z fajniejszym, ładniejszym, lżejszym i mocniejszym moto, ale ze wszystkim co spierdzielili moi poprzednicy. I dla mnie to był strzał w 10 jak na razie.
Poza tym, mega mi odpowiada pod względem serwisowym, coś zupełnie jak ja, daleko mi do zawodników, ale zwykłym wyjadaczem chleba nastawionym na dom --> praca i z powrotem nie jestem ;] Ot taki kompromis zgodny z możliwościami."
"...Ten mechanik mówił, że ta DRZ jest jego kumpla, co ma dużo $$ i sobie szuka zajawek, przejeździł z nim pół Polski szukając czegoś wartościowego i trafiła się ona, gość kupił, na początku coś jeździł, ale po pół roku podobno kupił sobie jakieś fajne 4 kółka i moto poszło w odstawkę..."
"Co do samego kupna, pierwszy raz wziąłem moto, na którym się nawet nie przejechałem przed zakupem - jak pisałem byłem tylko w KRK na zakupach w ikei, przy okazji oglądałem Huskę (ale trochę składak i zmęczony wizualnie) i ta DRZ była w wersji, może podjadę, może nie, kasy przy sobie nic nie miałem, gość powiedział, że nie da bez minimalnego papieru w jego kieszeń. Oglądnąłem, podziękowałem, ale żal mi było, bo po tych zmęczonych katach i huskach których się naoglądałem, to było w stanie wręcz idealnym (choć ten mechanik mi powiedział, gdzie i kiedy ten jego kumpel lekkiego szlifa na niej miał). I tak jedząc obiad w tej ikei rzeczonej, pękłem i zadzwoniłem. Zbiłem z ceny, powiedziałem, że mam tylko dwu tysiaka na dziś dzień na koncie, po nią przyjadę jak ogarnę kasę i że umowa na zaliczkę, nie zadatek, gość się zgodził i dogadaliśmy się na tysiaka.
*Kolejna rzecz, że gość nie ściemniał, wpisał przebieg z licznika w aukcje, jak by kiedykolwiek na niej jechał, to by wiedział, że licznik kłamie - wsadzony przez Valenti z jakiejś Huski, by tylko homologacja była - nie mówiąc o tym, że dla wiedzących ocb, 32kkm i ta cena skreślała moto. Ale może dzięki temu nikt jej nie kupił przede mną ;D
P. S. Sorry za to gość gościu itd. Ale w tyrze u mnie wszyscy tak mówią i nie mogę się z tego wyleczyć, a dopiero co mi przeszło wujek z poprzedniej..."
Tutaj fotki po zakupie mojego dziada:






Jak mi to potem rozjaśniono, przypadkiem stałem się właścicielem nie wersji E przerobionej na Sm, a wczesnego Valenti, także moja DRZ posiada wiele rodzynkowych rozwiązań, typu elektryka gdzie cholera wie znaleźć jakikolwiek schemat, czy licznik z Huski lata 90'te:

Zrobiony jak na razie miała przeze mnie mały przegląd, z wymianą łańcuszka nierządu: https://goo.gl/photos/S2SxJQNWTBbpm2w99" target="_blank
I jestem zadowolony: "Chyba będę musiał napisać skargą do Suzuki, bo przeczytałem parę wpisów wcześniejszy i dalej nie mam jak się z wami zbratać. Dalej moja DRZ'tka nie wybuchła, nie je oleju, nic z niej nie odpadło, co gorsza pali za każdym razem i nic totalnie nie muszę robić poza serwisem, a powinna być kaplica przecież? Licznik już pokazuje 37kkm - przekłamuje mniej więcej jak przelicznik kmh->mph jak sprawdzałem z gps'em, to i tak wychodzi, że ma ~26kkm, czyli niby kapitalka dla niej, a totalnie nie wygląda ani nie zachowuje się, jak by tak miało być. "
Na chwilę obecną:
"Ogólnie, miały być kółka brudasy, ale jednak kasa pójdzie na co innego, DRZ'tke umyłem, zabunkrowałem i miała tak stać, ale zdarzył się dzień ciepły, to stoi brudna. Chciałem się odnieść do waszych opinii, zakupiłem w maju, jedyne co zrobiłem, to wymiana łańcuszka nierządu, przy okazji oglądnąłem jak się ma głowica, wymiana oleju. Laga przestałą lać sama z siebie jak się troszkę poruszało moto (czyli gość mi nie ściemniał, że moto stało kupę czasu i przez to leje). Potem kolejna wymiana oleum. Zrobiłem jakieś 4-6kkm (licznik miał 32 kkm, teraz ma 39kkm, ale on pokazuje nie wiadomo co...). Ani raz nawet nie zgasłą, nie mówiąc o awariach, nic nie odpadło, przyśpiesza, skręca, główka ramy wróciła do normy jak zacząłem jeździć, no kuwa, miałem 7 motocykli wcześniej i było wiecznie coś w nich, tej teraz tylko dokupuje akcesoria i zostaje ze mną. Może ciężka krowa na teren, ale jako sm i na codzienny dojazd do pracy, zajebista maszyna."
Tak najbardziej na dziś dzień DRZ rozkręcona, w przy moim łóżku leży bak, wszystkie plastiki jak i gaźnik, także śpi mi się dobrze, a prace pomału trwają ;]
Tylko trapi mnie, czy zrzucać jej głowicę, cylek i mierzyć, bo ani oleju nie żrę, ani odgłosów dziwnych nie wydaję, ani innych problemów z nią nie ma, ale przebieg po przeliczeniu by na to wskazywał, że powinno się tam patrzeć, a mi się nie chce ;p